niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 1

 Em POV*
-Em, obiad już stoi!-krzyknęła moja mama, słysząc, że weszłam do domu.
Bez słowa poszłam do swojego pokoju, pisząc wiadomość do Lucasa, że chcę się z nim spotkać. Kto jak kto, ale on na bank będzie wiedział, kim jest ten chłopak. Z Lucasem znam się od kilku lat. Mimo że co chwila wyjeżdżam z Londynu, nasz kontakt się nie urywa. W sumie dobrze że mam takich przyjaciół jak on i Alex, bo inaczej byłoby ciężko. Gdy się przebrałam, odrzuciłam telefon na łóżko, by zejść do rodziców. Na samą myśl o rozmowie z nimi, miałam mdłości i jednocześnie we mnie buzowało. Nie mogąc nic zrobić, zeszłam na dół, po czym usiadłam z nimi przy stole. Cisza trwała długo, jednak wiadomo, że nie obyło by się bez najcichszego, wypowiedzianego zdania. 
-Przemyślałaś już swoje zachowanie, czy nadal będziesz się obrażać?
-A co mam robić, jeżeli średnio co trzy miesiące gdzieś wyjeżdżamy. Ja mam tu przyjaciół i tu się wychowywałam. Chcecie, to sami sobie jedźcie, a ja zostaję w tym miejscu.
-To nie wina ojca, że tam przydzielają mu pracę.
-To jest jego wina. On jest szefem i ma pełno ludzi, którzy z chęcią by jechali w te wszystkie miejsca. Zostałby tutaj w firmie, a wtedy byliby wszyscy szczęśliwi-zaakcentowałam ostatnie słowa.
Toby pokiwał głową, co pominęłam, żeby nie rozwijać kolejnej wojny między nami. Reszta obiadu przebiegła w ponurej ciszy, która drażniła mnie równie dobrze jak wcześniejsza rozmowa. Ze zniecierpliwieniem czekałam na Lucasa, a  gdy zadzwonił dzwonek, wstałam z krzesła i bez podziękowania, wyszłam. Wpuściłam chłopaka do środka, nadal trochę naburmuszona, jednak nie zaczął wypytywać, co się się stało, za co mu w duchu dziękowałam.
-Hej, Em-rzucił od tak, przytulając mnie.
-Idź od razu do pokoju, bo nie mam zamiaru tu siedzieć.
Chłopak w szybkim tempie pokonał schody i wpadł do mojej sypialni. Rzucił się na kołdrę, zakładając ręce za głowę, a ja kopnięciem zamknęłam drzwi. Ostatnio mam wrażenie, że nawet jak jesteś pełnoletni, to wszyscy uważając cię za dzieciaka. Jeszcze trochę będą lepiej traktowali Tobiego niż mnie i moje zdanie. Zasrana demokracja w tym domu sprowadza mnie na dno.
-Wnioskuję, że znowu chcą gdzieś wyjechać.
-Nie denerwuj mnie nawet. Od rana są kłótnie. Nigdzie nie jadę, bo mam już tego dosyć. Ciągle rozstaję się z tobą i Alex, a wcale nie musimy wyjeżdżać. W każdym razie nie o tym chciałam mówić. Znasz Zayna Malika?-spytałam. Lucas na kilka sekund się zmieszał, jakby chciał coś ukryć, aż odchrząknął i się uśmiechnął, patrząc mi w oczy.
-Chcesz zarywać?-poruszył śmiesznie brwiami.-Nie znam, ale kojarzę. Z resztą kto by go nie kojarzył. Ma się za najlepszego w okolicy, w skrócie bawi się w bad boy'a. Patrząc na niego i jego koleżków, mogę strzelać, że pewnie ćpa i handluje.
-Toby mi coś o nim opowiadał. W sumie nie dziwię się, że Zayn bawi się w niegrzecznego, bo inaczej młody nie zwróciłby na niego uwagi-wykręciłam się kolejnym kłamstwem.
-Ja to bym się martwił, czy nie kupuje od niego towaru-zaśmiał się. Moje kłamstwo wypaliło w stu procentach, bo nawet nie pomyślał, że mogłabym się z nim już spotkać. Nawet nie chciałam go już widzieć. Wyprowadził mnie z równowagi w ciągu jednego dnia, a to dużo jeżeli o mnie chodzi.
-A seks lub coś takiego?-wypaliłam, na co chłopak zaczął się śmiać.
-No lubi, jeśli o to ci chodzi. Jaki facet tego nie lubi, Em? Nie wymienisz takiego, mówię ci. Zayn jest takim bad boy'em, już ci to mówiłem. Tatuaże, imprezy, laski? Oglądnij sobie film o złych chłopcach. To jest ten sam świat, tylko ludzie go nie zauważają w prawdziwym życiu.
-Dobra, już nieważne. Nie chcę wnikać-mruknęłam.
-Tak na przyszłość, nie wdawaj się z nim w żadną znajomość, bo źle na tym skończysz. Nie straszę cię, tylko daję radę-wypowiedział poważnie, by po chwili ukazać uśmiech, gdy zobaczył moją zapewne zdenerwowaną minę. Odpowiedziałam mu wymuszonym uśmiechem, ale miałam chęć uderzyć głową o ścianę. Co ja teraz będę musiała przejść?!-Masz jakiś ciekawy film?
-Możesz włączyć jakiś o złych chłopcach-odparłam, by rozluźnić atmosferę. Chłopak zaczął się śmiać, grzebiąc w mojej szufladzie, gdzie miałam pełno płyt z filmami, a ja w głębi właśnie popełniałam samobójstwo. Zamknęłam na chwilę oczy, czując, że robi mi się ciepło. Nie odpiszę mu na wiadomości, nie będę odbierała telefonu, a odpuści i da mi spokój. Przecież i tak nie wie, gdzie mieszkam. Usiadłam na swoim łóżku, dalej grzebiąc w komórce, gdy dostałam wiadomość, która spowodowała u mnie zawał. Włączyłam ją i zaczęłam się sama do siebie śmiać. Wystraszył mnie kolejny, bezsensowny konkurs.
Oglądnęłam cały film, nie bardzo się nim interesując, więc ledwo Lucas wyszedł, wykąpałam się. Chciałam zapomnieć o dzisiejszym dniu raz na zawsze. Wcisnęłam się między poduszki, które po prostu kocham i przytulając swojego misia, leżałam póki nie zasnęłam.
Kolejnego dnia obudziło mnie szuranie w pokoju. Podniosłam się na łokciu, by zobaczyć co się dzieje i myślałam, że wyjdę z siebie. W ciągu kilku sekund wyleciałam z łóżka, po czym zaczęłam wypychać Tobiego z pokoju. Chłopak opierał się, jednak moja przewaga wieku wygrała.
-Pozwoliłam ci wejść głupku?
-Bierz te łapy! Na następny raz jak coś bierzesz z mojego pokoju, to oddawaj.
-Nic nie brałam, a ty wypieprzasz w trzy sekundy, bo powiem mamie o twoich ciekawych czasopismach pod łóżkiem-warknęłam w jego stronę. Obdarował mnie spojrzeniem, które mówiło, że się na mnie wkurzył jeszcze bardziej, ale wyszedł z pokoju bez słowa.
Wiedziałam, że dzięki niemu już nie zasnę, więc leniwym krokiem skierowałam się do szafy, z której wyjęłam ciuchy. Założyłam pierwszą bluzkę, która od razu poleciała na ziemię, a zaraz za nią rzuciłam kolejną. Dopiero trzecia mi odpowiadała, chociaż i tak stwierdziłam, że muszę się wybrać do galerii, by kupić kilka nowych. Ubrana odczekałam kilka minut, mając nadzieję, że nie natknę się na nikogo na dole i zeszłam do kuchni. Z powodu że nie byłam głodna, wzięłam jedynie banana z miski i wyszłam z domu, po drodze łapiąc telefon z szafki. Zayn-zaświtało mi w myślach, gdy przechodziłam obok parku, w którym wczoraj musiałam się z nim męczyć. Nie dał sygnału życia, co wskazuje na to, że widocznie odpuścił. Wprost nienawidzę chłopaków, którzy narzucają się jak psy. Rozumiem starać się, żeby kogoś zdobyć, ale ja już nasłuchałam się o nim za dużo i domyślam się, dlaczego to robi. Zakładając swoje okulary przeciwsłoneczne, przeszłam przez ulicę, skąd było już jakieś pięć minut do mojego celu. Wczoraj Lucas obiecał mi, że na razie nic nie powie Alex o mojej prawdopodobnej przeprowadzce na kolejny, nieokreślony czas. To mój kolejny, zasrany problem, który rujnuje mi każdy dzień. Będąc w środku budynku, weszłam do pierwszego sklepu, w którym od razu zabrałam się za przeglądanie ciuchów. Przymierzyłam jedną z bluzek, która spodobała mi się od pierwszego wejrzenia i ją kupiłam. Już dawno zakupy nie szły mi tak szybko. Pieniądze, które wydała mi kobieta włożyłam do portfela i łapiąc torbę, skierowałam się do wyjścia ze sklepu, by iść do kolejnego. Spuściłam na chwilę głowę, patrząc na podłogę, gdy poczułam, jak odbijam się od czyjegoś ramienia, w skutego czego torba poleciała na moje nogi, a ja sama się zachwiałam.
-Przepraszam, nie...Boże, to są jakieś żarty-jęknęłam, widząc, że to Zayn.
Szatyn stał z uśmiechem na twarzy, jednak w ciemno mogłam obstawiać, że sam mnie wcześniej nie widział, bo w ręce nadal trzymał włączony telefon,w który musiał być zapatrzony. Gdy schował go do kieszeni, skrzyżował ręce na klatce, przez co jego mięśnie się napięły. 
-Jestem dobry z matmy i z moich obliczeń wynika, że to trzecie spotkanie, czyli stawiasz mi kawę.
-Śledziłeś mnie, czy mam cholernego pecha?-spytałam, wpatrując się w jego okulary przeciwsłoneczne, które miał na klatce. Widziałam w nich swoje odbicie, które zdradzało, że po prostu
nie mam ochoty z nim rozmawiać, a przecież jeszcze nie dawno cieszyłam się, że się ze mną nie skontaktował. Bo naprawdę musiałam iść na zakupy-zakpiłam w myślach.
-To jak? Wypijemy tą kawę,czy może znowu mam kupić ci wodę.
-Odpierdol się Zayn. Nie będę traciła na ciebie pieniędzy!-warknęłam, omijając go. Chłopak złapał mój nadgarstek, by z łatwością móc mnie z powrotem pociągnąć na miejsce.
-Em, przestań zgrywać niedostępną. Wiem, że ci się podobam.
-Po raz drugi ci mówię, że nie jestem jak inne, rozumiesz? Nie lecę na ciebie, nie każdemu się widocznie podobasz i nie chcę iść na żadną kawę.
-Oszukujesz się-odparł, na co zaczęłam się śmiać, kiwając głową.
-Zniknij, nie podchodź do mnie, przestań mnie męczyć. Będę wtedy szczęśliwa.
Ominęłam chłopaka, który wędrował za mną wzrokiem, jednak w końcu wszedł do sklepu, w którym chwilę wcześniej sama byłam. Nie, nie, nie. Czy ja nie mogę mieć chociaż jednego normalnego dnia?! Czy to naprawdę tak ciężko się w nic nie wpakować i z nikim się nie kłócić?! Przejrzałam jeszcze kilka sklepów, kupując w nich dwie bluzki, jednak ciągle miałam głupie uczucie, że Zayn nadal jest blisko mnie. Z siatkami w ręce weszłam na ruchome schody, by zjechać na parter, gdzie do wyjścia było dosłownie kilka kroków, gdy usłyszałam za sobą ten znajomy głos.
-Co robisz dziś wieczorem?
-Nic związanego z tobą. Mam cię zjechać jeszcze bardziej, żebyś dał mi spokój?
-Nic mnie od ciebie nie zniechęci-odparł, przyspieszając kroku, żeby zatarasować mi drogę.
-Dobra. Mówię ci po raz setny, że masz się odjebać. Nie jestem jak inne twoje laski od ruchania. Podejrzewam, że nawet nie wiesz, co to znaczy kogoś kochać. Nie boję się ciebie, ty nic mi nie zrobisz, a jeżeli chcesz, żebym była szczęśliwa, to się odjeb!-prawie krzyknęłam.
Założyłam na nos swoje okulary, chcąc go ominąć i wyjść na zewnątrz, gdy chłopak złapał moją rękę, ciągnąc w kąt, gdzie było ustronne miejsce. Agresywnym ruchem odwrócił mnie do siebie, po czym wbił swoje wkurzone spojrzenie w moją twarz.
-Byłem dla ciebie miły prawie dwa dni-warknął.-Jak na mnie to cholernie dużo. Ale teraz widzę, że inaczej z tobą nie porozmawiam-dodał, zdejmując okulary przeciwsłoneczne, które w tej chwili były jedyną ochroną, przed patrzeniem mu prosto w oczy.
-Mmm czyżby prawdziwa wersja dupka Malika się ujawniała?!
-Nie widziałaś tej wersji i módl się, żebyś jej nie zobaczyła. Dzisiaj po ciebie przyjadę, masz być gotowa. Mile widziana sukienka-mruknął, łagodząc ton głodu.
Odebrałam swoją własność z jego rąk, po czym wyprostowałam się, żeby być na jego wysokości. Z uśmiechem na ustach pokiwałam głową, odpychając go od siebie.
-Nigdzie z tobą nie pójdę. Żegnam.
Nadal trochę zdenerwowana jego zachowaniem opuściłam galerię, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Ja już nie wiem, co ten chłopak sobie wyobraża. Ma się za Boga, jakiegoś władcę, czy coś innego, ale nie pozwolę mu, żeby miał nade mną kontrolę. Gdy dotarłam do domu, od samego progu było można czuć tą napiętą atmosferę. Jak zawsze poszłam do swojego pokoju, po drodze biorąc z kuchni paczkę żelek. Zayn tu nie przyjdzie-stwierdziłam w myślach na pocieszenie. W końcu musiałby spotkać moich rodziców, a sam na pewno tego nie chce. Rzuciłam torby z zakupami obok łóżka, samej się na nie rzucając i włączyłam telewizor. Dawno nie rozmawiałam z Alex, a mam jej dużo do opowiedzenia z ostatnich dni, tym bardziej musi w końcu się dowiedzieć o tej przeprowadzce. Nie będę ciągle przed nią ukrywała, że znowu muszę wyjechać. Gdy mój ulubiony film się skończył, a ja nawet zdążyłam posprzątać pokój, usłyszała, jak dzwoni mój telefon. Odebrałam, wiedząc, że jest to Zayn, jednak nim to zrobiłam, zamknęła drzwi od pokoju, by nikt nic nie słyszał.
-Masz dwadzieścia minut, żeby do mnie zejść-warknął tak, że mogłam sobie wyobrazić jak się spina.
-Powiedziałam ci, że nigdzie z tobą nie jadę. Jak nie znikniesz to wezwę policję.
Krótko po moich słowach przez telefon rozległ się jego gardłowy śmiech. Dobra, kiepski pomysł z tą policją. Podeszłam do okna, by zobaczyć czy faktycznie tam jest i zobaczyłam, jak opiera się o samochód, wpatrując się w okno.
-Odejdź, bo będę musiała tłumaczyć się rodzicom ze znajomości z taką łajzą, jak ty. Jesteś chamski i niemiły dla mnie, a ja mam lecieć do ciebie, jakbyś był księciem na białym koniu?!
-Tak, właśnie coś takiego. Dlatego szykujesz się i schodzisz do mnie lub zapukam do drzwi twojego domu i zapoznam się z twoimi rodzicami, mówiąc, jakiego to masz zajebistego chłopaka.
-Nie zrobisz tego-prawie szepnęłam, patrząc jak chłopak odpycha się od samochodu.
Patrzyłam na niego, widząc, jak odległość do domu coraz bardziej się zmniejsza. Było to, jak jakaś głupia gra, w której przegra ten, który pierwszy odpuści. Szkoda tylko, że to ja byłam na przegranej pozycji, mimo że do końca wierzyłam, że on się cofnie. Po prostu czekałam na to, co zrobi, żałując, że tego cholernego dnia zachciało mi się biegać.







CZYTASZ=SKOMENTUJ 
Hej wszystkim, jak widzicie, zaczynam ff o Zaynie i mam nadzieję, że nie robię wielu błędów w pisowni ;) Komentujcie, piszcie, co się podoba, a co nie, a ja postaram się na tym popracować. Spróbuję też dodawać regularnie rozdziały, jeżeli mi pozwoli na to czas (a w wakacje jest go dużo). Co tu więcej pisać...do następnego! :D

3 komentarze:

  1. To już jest moje ulubione ff! Masz na bank nową czytelniczkę :3 Postacie są świetne, podoba mi się też to, że chłopaki nie są sławni, bo ostatnio nie mogłam nigdzie znaleźć takiego opowiadania i czekam na to, czy Zayn faktycznie się do niej dostanie./Ms.Malik

    OdpowiedzUsuń